W ciągu ostatnich miesięcy miałam szanse odwiedzić Amsterdam dwukrotnie. Pierwsza wizyta w połowie września pozostawiła we mnie mieszane uczucia, kolejna pod koniec października sprawiła, że dzisiaj postrzegam to miasto z innej perspektywy. Może nie jest to moje ulubione miejsce w Europie ale jeżeli macie akurat wolny weekend i chcecie przeznaczyć go na podróżowanie - Amsterdam to dobry kierunek. Oferuje o wiele więcej niż popularne coffee shopy i przemysł erotyczny który przyciąga turystów z całego świata.
Kiedy przyleciałam do Amsterdamu, zadziwiła mnie świetna organizacja tego miasta. Prosto z lotniska dojechałam pociągiem na stacje centralną. Podróż zajęła około 30 minut, wszystko było jasno oznakowane, a w pociągu dostępny był bezprzewodowy Internet.
Stacja Centralna Amsterdam |
Ze stacji centralnej wszystko jest stosunkowo blisko. Spacer do mojego hotelu potrwał zaledwie 15 minut. Pierwsze co zauważyłam to fakt, że ludzie w Amsterdamie są niezwykle uśmiechnięci i pomocni. Być może jest to cecha Holendrów ale zakładam, że obecne na każdym rogu coffee shopy mogą mieć z tym coś wspólnego. Dla jasności - coffee shopy to bynajmniej nie lokalne kawiarnie w których podane nam zostanie poranne cappucino. To puby w których można legalnie kupować oraz spożywać marihuane :)
Miałam o tyle szczęście, że mój hotel ulokowany był na placu Dam - w centrum miasta, tuż przy wszystkich atrakcjach turystycznych. Jest to idealne miejsce dla wszystkich, którzy podczas swojej podróży chcieliby uniknąć transportu miejskiego: placu Dam można dojść praktycznie wszędzie na piechotę. W okół samego placu znajduję się Pałac Królewski, Muzeum Figur Woskowych Madame Tussauds i Monument Narodowy (biały kamienny pilar zaprojektowany by uczcić ofiary drugiej wojny światowej)
Podczas pierwszego spaceru po Amsterdamie nauczyłam się jednej bardzo ważnej rzeczy. Wszystko w tym mieście wygląda dokładnie tak samo. Zawsze jest kanał, most, ceglane domki z białymi oknami i mnóstwo rowerów. To trochę utrudnia zwiedzanie, więc szybko zrozumiałam, ze bez mapy ani rusz. A z mapą też nie było najłatwiej :)
Holenderski Frikadel |
Wieczorem miałam okazję spotkać się z moimi przyjaciółmi z Nowej Zelandii, którzy akurat byli w Amsterdamie. Poszliśmy na tradycyjne holenderskie gofry z czekoladą - są absolutnie obłędne, trzeba na chwilę zapomnieć o naliczających się kaloriach i pozwolić sobie na chwilę rozpusty! Jak mowa o jedzeniu to warto również wspomnieć o Frikadelach, lokalnym przysmaku będącym głęboko smażonym zmielonym mięsem i oczywiście o frytkach z majonezem (chociaż podobno sos ten nazywa się fritesauce i majonezem wcale nie jest).
Dzielnica Czerwonych Latarni |
Podczas naszego wieczornego spaceru zdecydowaliśmy się odwiedzić słynną dzielnice czerwonych latarni. Osobiście było to dla mnie ciekawe doświadczenie, przede wszystkim ze względu na ilość kontrastów jakie można było dostrzec w jednym miejscu. Po prawej roznegliżowane prostytutki, po lewej kościół, na środku całego tego zgiełku przedszkole. Taki widok sprawia, że człowiek zadaje sobie pytanie : gdzie jest tak naprawdę granica pomiędzy wolnością, a dobrym smakiem. Przygnębiając jest również fakt, że 80% dziewczyn pracujących w dzielnicy czerwonych latarni zostało przywiezionych do Amsterdamu przez mafie i jest zmuszanych do pracy. Posiadanie tej wiedzy trochę zmienia perspektywę zwiedzania tej okolicy, niemniej jednak jak jest się w Amsterdamie, warto przejść się tam chociaż na chwilę.
Podczas pierwszej wizyty w Amsterdamie dotarłam również do słynnego napisu I amsterdam (jest tam tyle ludzi, że zrobienie dobrego zdjęcia graniczy z cudem), byłam na popularnej w Holandii degustacji sera (ma miejsce w każdym sklepie z serami)i odwiedziłam muzeum piwa - Heineken Experience.
Heineken Experience |
Players Bar |
Chcieliśmy wieczorem skosztować też miejscowego życia klubowego, odstaliśmy więc godzinę w kolejce do klubu, który zachęcił nas właśnie tym, że przed wejściem był tłum. W Winston Kingdom odbywała się właśnie impreza Cheeky Monday drum&bass ale nie wytrzymaliśmy tam zbyt długo i zmęczeni padliśmy spać.
Wesołe Miasteczko na placu Dam |
Amsterdam w słońcu wygląda pięknie, filiżanka kawy z książką przy głównej ulicy pozwala się przenieść na chwilę do innego świata. Na placu Dam Square, rozstawione zostało wielkie wesołe miasteczko, przez co świecił on tysiącem kolorów. Było głośno, wesoło, wszędzie wokół było mnóstwo turystów. Siedząc wieczorem przy podświetlonej karuzeli czuło się magiczny klimat tego miasta, którego nie czułam podczas mojej pierwszej wizyty. To chyba właśnie ten klimat, piękna pogoda pod koniec października (ale to był raczej wyjątek niż reguła) i ludzie z którymi miałam okazję spędzić te kilka dni sprawili, że Amsterdam zapadnie mi w sercu na długo...